O tym, że fotowoltaika się opłaca, chyba już nikogo nie trzeba przekonywać. Liczby mówią same za siebie – w ciągu roku przybyło ponad 100.000 przydomowych instalacji na prąd. W ciągu najbliższej dekady przybędzie kolejne 900.000. Ale czy każdy, komu zaświeci w głowie myśl, żeby zainstalować sobie panel słoneczny na dachu, powinien się za to brać? Jakie najczęściej błędy popełniają początkujący entuzjaści taniego, „zielonego” prądu? Czego nie wiedzą? Sprawdzam i (p)odpowiadam!
Polacy potrafią liczyć pieniądze. I gdy tylko (przy naszym skromnym udziale), przekonali się, że dzięki instalacji minielektrowni słonecznej na dachu, można ściąć opłaty za prąd prawie do zera, zaczął się boom. Fotowoltaika jest obecnie najszybciej rozwijającą się dziedziną energetyki. Nie ma drugiej technologii, która zyskiwałaby popularność w takim tempie, jak fotowoltaika właśnie.
Zobacz również:
Powoli odkochujesz się w banku? Oto trzy pomysły na prosty plan inwestowania oszczędności dla początkujących
Wymyślasz dla siebie "temat inwestycyjny" i go wybierasz, a biuro maklerskie resztę zrobi za ciebie. Nowy styl inwestowania! Kliknij i przeczytaj jak to działa
Jak zacząć płacić smartfonem lub zegarkiem? Czy warto? Zobacz najnowszy wideoporadnik!
Oczywiście, swoje trzy grosze do wzrostu popularności fotowoltaiki dorzucił też rząd, który wprowadził garść tłustych podatkowych i ustawowych gratyfikacji dla „prosumentów”, czyli osób produkujących za dnia prąd, który trafia do sieci, a gdy zajdzie słońce – zużywających tę energię.
Rządowe dotacje kuszą, ceny prądu kupowanego przez nas z węglowych elektrowni rosną (rząd stracił już zapał do ich zamrażania), więc kto tylko może, myśli o fotowoltaice. Ale czy to nie jest już przesada? Czy z dnia na dzień staliśmy się maniakami zielonej energii do tego stopnia, że nie zastanawiamy się, czy elektrownia słoneczna jest dla nas. A fotowoltaika to kosztowna inwestycja. Jakie błędy najczęściej popełniają początkujący entuzjaści taniej fotowoltaiki? Jak się ich ustrzec i na co zwrócić uwagę wybierając instalację? Sprawdzam!
Tysiące złotych wsparcia od rządu – są pieniądze to wydania, więc ludzie wydają. Ale czy z sensem?
Jeśli spojrzy się na pulę różnych bonusów, ulg i dotacji, którymi sypie rząd i Unia Europejska, to trudno się dziwić, że fotowoltaika jest hitem. Jakie to benefity? Ulga podatkowa – możemy odpisać sobie od podatku 17% poniesionych kosztów inwestycji. Dla przeciętnej wielkości instalacji i kwoty inwestycji jest to średnio 3.000-5.000 zł. Po drugie system rozliczeń, który sprawia, że możemy odbierać zimą i nadwyżki wyprodukowanej energii i obniżać wysokości rachunków. Zwykle autokonsumpcja wynosi 30% wytworzonego prądu, choć w erze pracy z domu i nauki z domu oraz przy uwzględnieniu kosztów klimatyzacji ten odsetek może wzrosnąć.
Po trzecie – bezpośrednie wsparcie finansowe: dotacje od rządu (5.000 zł w ramach programu „Mój Prąd”) lub od samorządu: od miasta albo gminy, nawet do 15.000 zł. Akurat tego elementu wsparcia łączyć nie można – pozostałe się sumują, czyli można sobie odliczyć podatek i pobrać dotację.
Trudno się dziwić, że tak obdarowani Polacy dosłownie rzucili się na panele fotowoltaiczne. W firmach instalatorskich piętrzą się kolejki chętnych, a sąsiedzi zazdrośnie patrzą na dachy tych, którzy już czerpią tanią energię ze słońca. Fotowoltaika stała się przedmiotem pożądania.
Swoje zrobiła ostatnio też Rada Polityki Pieniężnej obniżając stopy procentowe do zera. Teraz jeszcze bardziej opłaca się zainwestować w fotowoltaikę i czerpać zyski prawie jak na lokacie.
Moc rośnie, ceny spadają
Jak pochwalił się niedawno minister klimatu Michał Kurtyka (którego górnicy odsądzają od czci i wiary, bo w końcu ktoś im powiedział, że kopalnie będą zamykane) w Polsce mamy 260.000 prosumentów. To o 100.000 więcej, niż rok temu i o 200.000 więcej, niż dwa lata temu. Rośniemy w prawie największym tempie w Europie, a w ciągu następnych 20 lat przybyć ma kolejne 750.000 instalacji. Oznacza to, że co piąty dom jednorodzinny w Polsce będzie produkował własny prąd!
Ile to kosztuje? Instytut Energetyki Odnawialnej przeprowadził ankietę wśród firm instalatorskich, z których wyszło, że koszt przeciętnej mikroinstalacji o mocy około 3 kW (takiej w sam raz dla średniej wielkości domu) wynosi około 15.500 zł. Zakres podanych cen był szeroki. Wynika to z dużej różnorodności komponentów, producentów, jakości produktów, no i marży samych firm.
W przypadku fotowoltaiki cena jest związana jednak z jakością i być może warto dorzucić parę złotych, żeby nie kupować taniego badziewia (np. elementu, który zepsuje się zaraz po utracie gwarancji, albo paneli, których wydajność z roku na rok spada szybciej niż przeciętna). Firm instalacyjnych przybywa, co nie znaczy, że każda jest ekspertem w tej nowej dziedzinie – warto wybierać takie, które działają na rynku nie od wczoraj.
W sumie zainstalowana moc elektrowni słonecznych w Polsce (prosumentów, ale też dużych, przemysłowych farm zajmujących całe połacie) w Polsce zwiększyła się o 170% przez okrągły rok, co oznacza, że pod względem tempa przyrostu jesteśmy na piątym miejscu w Europie. W sumie nasza fotowoltika ma już moc 2,5 GW. Cały system energetyczny Polski ma 46 GW, czyli to już jest zauważalna ilość. Przez to spada zapotrzebowanie na prąd z tradycyjnych elektrowni, napędzanych w 80% węglem.
Przekłada się to na ponad dwukrotny wzrost ilości wyprodukowanego dzięki panelom słonecznym prądu.
Najwięcej prądu produkują właśnie przydomowe instalacje, a nie wielkie farmy fotowoltaiczne:
Najwięcej nowych elektrowni, przynajmniej tych z dopłatą od państwa, powstaje na Śląsku, Mazowszu i Małopolsce.
Komuś zaszkodzi słońce? Typowe błędy, mity i grzechy
Czy rzeczywiście każdy z tych ćwierć miliona prosumentów dobrze przemyślał swoją decyzję? Czym się kierować, jeśli myśli się o ozdobieniu dachu panelami słonecznymi? Zapytałem o to ekspertów z firmy Foton Technik i Columbus Energy. Jakie są ich doświadczenia w kontaktach z klientami? Jakie błędy popełniają przyszli prosumenci?
1 . Wielkość ma znaczenie, ale nie zawsze duże jest lepsze
Wiele osób myśli, że fotowoltaika na dachu jest jak samochód w garażu – im większy, tym lepszy – żeby budził zazdrość sąsiadów. W tym przypadku za duża liczba paneli może wywołać co najwyżej uśmiech politowania. Nasz dom zużywa określoną ilość prądu i jeśli obudujemy szczelnie dach modułami PV, to nie nie będziemy mieli co z tym prądem zrobić – jego nadwyżki trafią po kablu do okolicznych budynków.
My niewiele z tego będziemy mieć – te nadwyżki w zimie odbierzemy, ale większa elektrownia, to większe koszty i wydłużony termin zwrotu z inwestycji. Za duża instalacja to wyrzucanie pieniędzy w błoto, dlatego w każdym przypadku warto dobrze policzyć i dobrać odpowiednią moc elektrowni w stosunku do nasłonecznienia w naszym regionie oraz naszego zapotrzebowania, tak by ilość energii pobieranej i oddawanej zbilansowała się w ciągu roku.
2. Elektrownia jest jak drużyna piłkarska: tak dobra, jak najsłabsze ogniwo
Z fotowoltaiką jest jak z anteną satelitarną – musi być skierowana na południe. Dom, którego np. skos dachu jest skierowany na północ to zły pomysł. Trzeba kombinować i tak ustawić panele by były jak najbardziej nasłonecznione. Ustawienie niektórych domów względem stron świata może bardzo utrudnić montaż elektrowni PV. Podobnie jest z zacienieniem – jeżeli u sąsiada rośnie sosna, która rzuca cień na nasz dach, to mamy problem – fotowoltaika będzie miała mniejszą wydajność. A jeżeli tego cienia jest tylko trochę i tylko w jednym miejscu? Niestety – i tu kolejne obrazowe porównanie – fotowoltaika na naszym dachu będzie tak silna, jak jej najsłabsze ogniowo – jeśli jeden panel jest zacieniony, to całość pracuje tak, jakby była zacieniona. Można stosować „wzmacniacze”, ale to podnosi koszty.
3. Fotowoltaika nie jest dla ludzi w gorącej wodzie kąpanych
Wiele osób lubi dostawać rzeczy „tu i teraz”. I sądzą, że jeśli w piątek zdecydują o posiadaniu instalacji fotowoltaicznej, w poniedziałek umówią się (jakimś cudem, bo terminy zwykle są długie) na montaż, to w środę – przy dobrych wiatrach – elektrownia ruszy z kopyta. Nic z tego.
Z instalacji nie można zacząć korzystać od razu po montażu. Jest to związane z faktem, że po zakończeniu montażu należy zgłosić się do Operatora Sieci Dystrybucyjnej (czyli firmy, która jest właścicielem licznika i która będzie nas rozliczać) i odczekać nawet 30 dni na wymianę tegoż licznika na dwukierunkowy.
4. „Energetyczna wyspa” na razie nie przejdzie
„Taka sytuacja: awaria w okolicy, żaden sąsiad nie ma elektryczności, wszystko leży. Prosument myśli: jestem bezpieczny. Moja fotowoltaika mnie uratuje” – opowiada nam Piotr Skorupa, prezes Foton Technik. I może się zdziwić. W 99% przypadków w instalacjach stosuje się komponenty wyposażenia, które „blokują” jej pracę , gdy w sieci nie ma prądu. Dlaczego? Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy to bezpieczeństwo monterów pracujących przy awarii (muszą mieć pewność, że przy naprawianiu zerwanego połączenia od strony klienta nie pojawi się napięcie).
Po drugie budowa instalacji, która działa nawet, gdy nie ma prądu, jest wielokrotnie droższa – trzeba stosować bardziej zaawansowane oprzyrządowanie (inwertery, które zmieniają prąd stały ze słońca w prąd zmienny, który trafia do gniazdek) i magazyny energii, czyli po prostu baterie – ich koszt to kolejne kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
5. Fotowoltaika i pożar. Strachy na lachy?
O to dopytuje się prawie każdy zainteresowany – skąd się biorę te obawy? Nie wiadomo. W rzeczywistości instalacja posiada szereg zabezpieczeń przeciwpożarowych, więc jej ryzyko jest nawet mniejsze, niż w przypadku innych urządzeń elektrycznych. Co nie zmienia faktu, że w każdym domu jako obowiązkowe wyposażenie (czy ma się fotowoltaikę, czy nie) powinna być gaśnica.
6. Czy instalacje fotowoltaiczne są ekologiczne?
Urzędowi narzekacze punktują, że fotowoltaika jest niby taka „zielona”, a przyczynia się do produkcji plastiku. W rzeczywistości, aż 96% modułu PV może zostać poddane recyklingowi, zaś 78% materiałów to szkło. Przy podpisywaniu umowy z firmą instalatorską warto zapytać czy ma podpisaną umowę z firmą recyklingową, która odbierze zużyte moduły. Wtedy, gdy przyjdzie czas na wymianę modułu na nowy (ale to za jakieś 30 lat) – nie trzeba będzie martwić się o odbiór i recykling. Powinna zrobić to ta sama firma, która je zakładała.
7. Solary i fotowoltaika. To to samo?
Jeśli ktoś doczytał ten tekst do tego miejsca, to domyślam się, że jest poważnie zainteresowany fotowoltaiką i wie, że to technologia, wytwarzania energii elektrycznej przy wykorzystaniu promieni słonecznych. A tymczasem podobno ciągle wiele osób nie odróżnia fotowoltaiki od solarów – tu słońce i tu słońce, ale w przypadku tych drugich, chodzi przecież o system służący do podgrzewania wody. Nazwy jednak są mylące i wprawiają laików zakłopotanie.
Masz fotowoltaikę? Może grozić ci kara za obowiązek, o którym nawet nie wiedziałeś
Przemysław Zańko18 września
Fotowoltaika jest obecnie w Polsce bardzo popularna. Kupujemy ją na ogół z rządowym dofinansowaniem. Mariusz Kapala / PPG Przy okazji nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym wyszło na jaw, że użytkownicy paneli słonecznych mieli obowiązek, o którym nie wiedzieli. Nie wiedział o nim także fiskus. REKLAMA Właściciele fotowoltaiki o mocy nieprzekraczającej 1 megawata mają obowiązek, o którym większość nie wie – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Okazuje się, że zgodnie z przepisami powinni oni prowadzić ewidencję energii elektrycznej. W teorii za niedopełnienie tego obowiązku grozi grzywna, jednak często nie wiedzieli o nim nawet sami urzędnicy. Fotowoltaika do ewidencji? Ustawa o podatku akcyzowym zaskoczyła wielu Jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, opublikowany niedawno projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym przypadkiem ujawnił, że wielu użytkowników fotowoltaiki nieumyślnie naruszało przepisy. Nowelizacja przepisów zwalnia „z obowiązku prowadzenia ewidencji (...) osoby fizyczne produkujące energię elektryczną z generatorów o łącznej mocy nieprzekraczającej 1 MW”. Oznacza to, że do tej pory taki obowiązek istniał, o czym mało kto wiedział. O co chodzi w praktyce? Zgodnie z art. 138h ust. 1 ustawy o podatku akcyzowym producenci energii elektrycznej z generatorów (np. fotowoltaiki) powinni prowadzić ewidencję energii. W odpowiedniej księdze, zatwierdzonej w urzędzie, należy odnotowywać m.in. dane pozwalające precyzyjnie określić, ile prądu właściciel instalacji zużywa co miesiąc na własne potrzeby. Producenci powinni także składać związane z wytwarzaniem energii odpowiednie deklaracje podatkowe. Do tej pory zarówno użytkownicy fotowoltaiki, jak i urzędnicy fiskusa sądzili, że tego typu obowiązki akcyzowe dotyczą tylko firm. Przepisy interpretowano tak, że skoro osoby fizyczne produkujące prąd z paneli na własne potrzeby nie płacą akcyzy, to nie muszą też prowadzić ewidencji. Bezsensowność takiego obowiązku zauważył sam ustawodawca, skoro postanowił go znieść przy okazji nowelizacji ustawy. Póki co okazało się jednak, że ignorowany obowiązek istnieje. Nowe prawo budowlane. O tych zmianach musisz wiedzieć, jeśli... Zobacz galerię(12 zdjęć) Grzywna za brak ewidencji? W teorii tak Jaka kara grozi za niedopełnienie obowiązku prowadzenia ewidencji? Zgodnie z art. 60 i 61 par. 3 kodeksu karnego skarbowego za nieprowadzenie księgi lub jej wadliwe prowadzenie grozi grzywna w wysokości do 240 stawek dziennych. Wysokość stawki dziennej zależy od sytuacji finansowej sprawy i w 2020 r. waha się od 86,67 zł do 34 668 zł. REKLAMA – Myślę, że nikt albo nieliczni dopełniali takiego obowiązku, a i fiskus do tej pory specjalnie ich nie egzekwował (…) – komentuje doradca finansowy Jacek Arciszewski cytowany przez forsal.pl. – Nie był on wprawdzie egzekwowany, ale w dobie poszukiwania nowych wpływów do budżetu może się to zmienić. Do tej pory media nie donosiły o przypadkach ukarania posiadacza paneli słonecznych za niedopełnienie obowiązku prowadzenia ewidencji. Należy mieć nadzieję, że skoro sam ustawodawca uznał ten obowiązek za niepotrzebny, to fiskus nie zacznie teraz przeprowadzać kontroli w celu ustalenia, kto go dotąd zaniedbywał. Apeluje o to cytowany Arciszewski, podkreślając, że takie działanie mogłoby zniechęcić wiele osób do inwestowania w OZE. Wchodzą w życie nowe wymogi w inwestycjach w panele fotowoltaiczne
18.09.2020 | KOMENTARZE 41
Eaton
R E K L A M A
Soltec
R E K L A M A
LG Solar
Inwestycja w instalację fotowoltaiczną o określonej mocy będzie teraz wiązać się z koniecznością uzgodnienia projektu z rzeczoznawcą do spraw zabezpieczeń przeciwpożarowych. Zapytaliśmy firmy z branży fotowoltaicznej o to, czy są gotowe na nowe wymogi i czy w ich ocenie nowe zasady mogą spowodować komplikacje w procesie inwestycji w fotowoltaikę, a także o to, czy stosowane obecnie na rynku standardy w wystarczającym stopniu niwelują ryzyko pożarów instalacji fotowoltaicznych.
Zgodnie z najnowszą nowelizacją Prawa budowlanego od 19 września będzie obowiązywać wymóg uzgodnienia projektu instalacji fotowoltaicznych o mocy wynoszącej co najmniej 6,5 kW z rzeczoznawcą do spraw zabezpieczeń przeciwpożarowych pod względem zgodności z wymaganiami ochrony przeciwpożarowej.
Zostanie ponadto wprowadzony obowiązek zgłoszenia zakończenia budowy instalacji fotowoltaicznej do Państwowej Straży Pożarnej – w zależności od lokalizacji instalacji – do komendanta powiatowego lub miejskiego PSP.
Portal Gramwzielone.pl zapytał firmy z rynku fotowoltaicznego, czy nowe przepisy mogą sprawić jakiekolwiek komplikacje, spowalniając, utrudniając, a być może podnosząc koszty inwestycji w fotowoltaikę.
Bartosz Majewski, dyrektor ds. operacyjnych w Edison Energia, ocenia, że o ile wprowadzenie obowiązku uzgodnienia projektu z rzeczoznawcą nie powinno utrudnić etapu przyłączania mikroinstalacji do sieci, to może jednak wydłużyć cały proces inwestycyjny.
– Zanim ekipa montażowa rozpocznie swoje prace, dostarcza klientowi kompletną dokumentację projektową z wizualizacją instalacji, schematem elektrycznym, wyszczególnieniem komponentów oraz przewidywaną produkcją. W takim przypadku dodatkowym krokiem, oprócz uwzględnienia niezbędnychk dodatkowych zabezpieczeń i ustaleń, jest uzgodnienie projektu z rzeczoznawcą, co zajmie kilka dodatkowych dni, oraz zawiadomienie organów Państwowej Straży Pożarnej o skończeniu prac – komentuje Bartosz Majewski z Edison Energia.
Wioleta Wardak, manager ds. komunikacji w Stilo Energy, zakłada, wprowadzenie nowego wymogu może się wiązać z wydłużeniem terminu realizacji oraz podniesieniem kosztów inwestycji.
Na ten sam aspekt zwraca uwagę Bartłomiej Jaworski z firmy Eaton.
– Obowiązek uzgodnienia projektu z rzeczoznawcą może zwiększać koszty inwestycji dla użytkownika. Jeśli specjalista wprowadzi dodatkowe zalecenia i poprawki, projektant oraz instalator będą musieli się do nich zastosować. Nakłady związane ze zmianami i zabezpieczeniami poniesie jednak sam inwestor – zauważa Bartłomiej Jaworski.
Cezary Wawrzos, dyrektor Działu Projektów B2B w firmie Foton Technik z grupy Innogy, ocenia, że zmiany wchodzące w życie z dniem 19 września nie będą utrudniały procedowania przyłączeń mikroinstalacji fotowoltaicznych. Podkreśla, że nie będą uczestniczyć w tym procesie operatorzy systemu dystrybucyjnego.
Zaznacza jednak, że nowe wymogi tworzą dodatkowe obowiązki dla wykonawców instalacji fotowoltaicznych. – Mamy nadzieję, że takie podejście nie wyhamuje rozwoju rynku powyżej 6,5 kWp. W Foton Technik jesteśmy przygotowani na tę ewentualność od dłuższego czasu – zapewnia.
Czy zdaniem firm działających na rynku fotowoltaicznym wprowadzenie wymogu, który pojawia się teraz w Prawie budowlanym, jest w ogóle potrzebne?
Kamil Sankowski, dyrektor zarządzający Edison Energia, ocenia, że wprowadzenie nowego obowiązku jest jak najbardziej zasadne pod kątem zwiększenia bezpieczeństwa przydomowych instalacji fotowoltaicznych.
– Obecny rynek jest mocno rozwinięty i klient może wybrać swojego wykonawcę wśród szerokiej gamy dostępnych firm. Jakość wykonawstwa jest różna, zatem wprowadzenie takich przepisów to jeden ze sposobów na ujednolicenie jakości i możliwości posiadania jakiejkolwiek kontroli nad ‘większymi’ mikroinstalacjami. Edison Energia stara się utrzymywać wysoki poziom usług. Projekty wykonywane są przez doświadczonych projektantów, instalacje montowane przez ekipy z uprawnieniami, a następnie każda instalacja jest dokładnie sprawdzana. W przypadku wykrycia jakichkolwiek błędów, są one bezzwłocznie poprawiane. Zatem przed uruchomieniem instalacji klient ma pewność, że instalacja jest bezpieczna i przygotowana do pracy – zapewnia Kamil Sankowski.
Według Bartłomieja Jaworskiego z firmy Eaton, zmiana przepisów to szansa na zwiększenie bezpieczeństwa pożarowego instalacji w Polsce.
– W dotychczasowych projektach często nie były uwzględniane podstawowe zabezpieczenia, takie jak detektory iskrzenia czy wyłączniki przeciwpożarowe, które pozwalają na odłączenie od reszty instalacji będących pod napięciem paneli PV. Obowiązek zgłoszenia projektu instalacji do Państwowej Straży Pożarnej ułatwi też służbom prowadzenie ewentualnej akcji ratowniczo-gaśniczej. Strażacy będą mieli bowiem dostęp do precyzyjnych informacji o lokalizacji poszczególnych przewodów czy paneli – komentuje przedstawiciel firmy Eaton.
Zdaniem Wilolety Wartak z firmy Stilo Energy, wprowadzenie nowych wymogów to dobry kierunek, który wpłynie na standaryzację i podniesienie bezpieczeństwa wszystkich instalacji w naszym kraju. Przedstawicielka Stilo Energy wskazuje przy tym, że jej firma stosuje technologie ograniczające ryzyko pożarów.
– Nowe regulacje wpłyną przede wszystkim na poprawę świadomości użytkowników i przyszłych inwestorów w zakresie bezpieczeństwa instalacji. Na przykład dużym problemem jest wysokie napięcie występujące w instalacjach stringowych, sięgające nawet kilkuset woltów. W celu zapewnienia pełnego bezpieczeństwa dla instalacji opartej na falowniku centralnym, czyli wyłączenia wysokiego napięcia ze stringu, musielibyśmy zastosować do każdego z paneli optymalizatory, które dodatkowo posiadają funkcję Rapid Shutdown, jednak jest to wysoki, dodatkowy koszt dla inwestora. Problem nie występuje w instalacjach wykorzystujących mikrofalowniki, gdzie maksymalna wartość napięcia stałego z paneli jest bezpieczna, gdyż wynosi do 50V. Między innymi dlatego Stilo Energy oferuje właśnie tę technologię – wskazuje przedstawicielka Stilo Energy.
Cezary Wawrzos z Foton Technik zaznacza jednak, że wraz z implementowaniem nowego wymogu istotne jest wprowadzenie zmian w normie lub regulacji, która określałaby, w jaki sposób instalacje powinny być zabezpieczone.
– Wtedy byłaby to zmiana transparentna dla wykonawców i klientów. Aktualnie ustawodawca pozostawił dowolność interpretacji tego obowiązku, co może rodzić obowiązywanie różnych standardów na rynku. Inną kwestią pozostaje zapisana granica mocy 6,5 kWp. Z technicznego punktu widzenia moc instalacji nie ma znaczenia dla bezpieczeństwa użytkowania instalacji – komentuje przedstawiciel firmy Foton Technik.
Na rynku pojawiają się też głosy wskazujące na to, że nowe wymogi mogą spowodować zamieszanie w procesie przygotowania projektów instalacji PV.
– Każda większa instalacja będzie musiała posiadać projekt indywidualny domu lub firmy ze wskazaniem dróg ewakuacyjnych. PGE odpowiadało nam na pytanie, co z odbiorami po 19 września, że to ich nie dotyczy. Pytanie dotyczy straży pożarnej, która nie ma opracowanej oficjalnej drogi. Nieoficjalnie wiem, że ręce zacierają pracujący tam strażacy z uprawnieniami. Tak naprawdę po 19 września instalując np. 8 kW, mało komu uda się bezproblemowo przeprowadzić proces sprzedażowy w pierwszym kroku. Na całe województwo podkarpackie jest 4 rzeczoznawców – pisze w mailu do Gramwzielone.pl jeden z naszych czytelników.
Bartłomiej Jaworski z Eaton wskazuje, że ustawa nie precyzuje tego, jaki zakres projektu powinien zostać uzgodniony z rzeczoznawcą, nie określa także modelowego systemu zabezpieczeń.
– Problemem jest również brak konkretnych wytycznych dotyczących ochrony mikroinstalacji o mocy poniżej 6,5 kWp. Zapisy wprowadzają więc znaczne trudności w interpretacji. Każdy wykonawca może do pewnego stopnia działać na własną rękę, wdrażając różne rozwiązania, nie zawsze najbardziej korzystne i adekwatne dla danego budynku – ocenia przedstawiciel firmy Eaton.
– Nowelizacja rozgranicza instalacje na te o mocy do 6,5 kWp oraz większej. Nie jest to jednak jasne kryterium, gdyż w obydwu grupach mogą wystąpić te same niepożądane zjawiska. W przepisach nie jest też brany pod uwagę typ budynku. W efekcie dom o większym zapotrzebowaniu może trafić do tej samej kategorii, co mała galeria handlowa. Instalacja o mocy 10 kWp, dofinansowywana z programu Mój Prąd, może być bowiem zamontowana zarówno na dachu budynku jednorodzinnego, jak i małego centrum usługowego. Rozwiązania techniczne dla obu budynków będą się jednak znacznie różnić i powinno to być uwzględniane przez nowe prawo. Bardziej precyzyjnym zapisem byłby więc wymóg konsultowania każdej instalacji bez względu na jej moc oraz określenie minimalnego zestawu środków ochrony – dodaje Bartłomiej Jaworski.
Kiedy pojawia się ryzyko pożaru?
Portal Gramwzielone.pl zapytał też firmy z rynku fotowoltaicznego, kiedy może pojawić się ryzyko pożaru i czy stosowane na rynku standardy jeśli chodzi o zabezpieczenie instalacji są wystarczające, aby takie ryzyko ograniczyć do minimum.
Dominika Chaberska, kierownik Zespołu Projektowego Edison Energia, ocenia, że główną przyczyną wystąpienia ryzyka pożaru jest przede wszystkim słaba jakość wykonania połączeń elektrycznych i że jest to kwestia, na którą należy położyć nacisk. Jak mówi, błędy mogą również wynikać z etapu projektowania, jednakże standardowo stosowane zabezpieczenia, dobrane odpowiednio do parametrów sprzętowych i instalacyjnych, a także prawidłowo zamontowane, w wystarczającym stopniu wykluczają ryzyko pożaru.
– Dodatkową formą zwiększenia bezpieczeństwa instalacji jest stosowanie technologii, która w razie jakiejkolwiek przerwy w obwodzie lub zaniku sygnału sprowadza napięcie w instalacji do poziomu napięcia bezpiecznego – takim rozwiązaniem jest technologia SolarEdge z optymalizatorami mocy posiadającymi funkcję Save DC, którą stosujemy od początku istnienia firmy Edison Energia mając na uwadze bezpieczeństwo naszych klientów. Rozwiązanie to nie wymaga stosowania w instalacjach domowych dodatkowych zabezpieczeń i jest akceptowane przez rzeczoznawców – zauważa Dominika Chaberska z Edison Energia.
Według Wiolety Wardak z firmy Stilo Energy pożary, których przyczyną są instalacje fotowoltaiczne, pojawiają się niezwykle rzadko, jednak istotne jest odpowiednie zabezpieczenie instalacji w sytuacjach, gdy w budynku z zamontowanym systemem PV dochodzi do pożaru z innej przyczyny.
– Jeśli dochodzi do pożaru budynku spowodowanego inną przyczyną, dużym zagrożeniem oprócz samego ognia, jest wysokie napięcie stałe występujące w instalacjach stringowych z falownikami centralnymi, które wynosi kilkaset woltów. W takiej sytuacji kluczowe dla bezpieczeństwa strażaka jest natychmiastowe wyłączenie napięcia z paneli, równolegle z wyłączeniem zasilania posesji. Wyjątkiem są mikrofalowniki, gdzie takie wysokie napięcia nie występują – maksymalne napięcie stałe z pojedynczych paneli to 50V. W tym przypadku wystarczy, że strażacy standardowo wyłączą jedynie główne zasilanie budynku, aby zapewnić bezpieczeństwo swojej pracy – wskazuje Wiloeta Wardak.
Jak mówi Cezary Wawrzos z Foton Technik, najczęstszymi przyczynami pożarów w Polsce jest nieprawidłowa eksploatacja urządzeń grzewczych, a nie elektrycznych.
– Podstawowym zabezpieczeniem jest dobrze przygotowany projekt, montaż zgodny ze sztuką i stosowanie dobrej jakości komponentów elektrycznych. Błędy, które mogą być przyczyną zagrożenia pożarowego w instalacjach elektrycznych to: luźne zaciski śrubowe w skrzynkach przyłączeniowych lub rozłącznikach izolacyjnych, źle zaizolowane mufy kablowe, zbyt duża siła dokręcenia zacisków. To może powodować zerwanie gwintu i w następstwie obluzowaniem się przewodu – informuje przedstawiciel Foton Technik.
redakcja@gramwzielone.pl
Comments